Mark...
Przeciągnąłem się i wyszedłem z pokoju. Jak zwykle po drodze uderzyłem o drzwi. Przeszedłem koło pokoju Iana, a słysząc chrapanie wiedziałem, że nie ma jeszcze godziny dwunastej. Właśnie on był moim własnym budzikiem. Nie pukając wszedłem do pokoju Joe i kopnąłem w jej łóżko. Dziewczyna raptownie podskoczyła i zamrugała powiekami. Nie wiedząc co się dzieję wstała, a ja wtedy położyłem się na jej miejsce.-Co ty odpierniczasz Mark?-spytała zaskoczona, a ja nakryłem się kołdrą po sam czubek głowy
-Muszę pogadać z Ianem i Travisem, ale śpią, a do mojego pokoju jest za daleko.-wybąkałem, a gdy dziewczyna chciała wyjść przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.-Nie sądzisz, że trochę tu chłodno?-spytałem zaczynając gilgotać dziewczynę. Ta zaczęła podskakiwać, aż w pewnym momencie dała mi w twarz.
-To za karę! Wiesz, że mam łaskotki!-zrobiłem minę szczeniaczka, a dziewczyna po chwili namysłu położyła się koło mnie. Nagle do pokoju jak jakiś wariat wszedł Ian i wskoczył na nas. Stęknąłem pod jego ciężarem i zepchnąłem go nogą z łóżka.
-Wypad tłuściochu! Ale już do kuchni! Mamy pogadankę!-wrzasnąłem i zabierając kołdrę Joe wyszedłem z pokoju. Ian spojrzał na mnie jak na wariata, ale zapewne tak wyglądałem z kołdrą w serca w ręce i czerwonym śladem na policzku.
-O co chodzi?-spytał Ian wchodząc do kuchni i wyjmując z lodówki sok pomarańczowy.
-Dalej przystawiasz się do Victorii?-spytałem prosto z mostu, a ten tak szeroko się uśmiechnął na wspomnienie o niej, że aż sok wypłynął mu z ust.
-Może, a co już ci się znudziła Cassie?-spytał, a ja spiorunowałem go wzrokiem.-Sorry...-dodał szybko i schował karton do lodówki.
-Odpowiesz na pytanie?-spytałem, a ten wzruszył ramionami. Widząc jednak, że mówię poważnie zamarł w bez ruchu.
-Zajmij się swoją dupą i laską... A nie będziesz mnie pouczał. to, że jesteś starszy nie znaczy, że jesteś mądrzejszy. Zostawiając Cass ukazałeś swą głupotę.-powiedział podchodząc do mnie.Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł, ale nie wiedziałem kto, bo cały czas piorunowałem wzrokiem Iana. Ale jeden gest wszystko mi powiedział. Ian szeroko się uśmiechnął. Wziąłem głęboki wdech i stanąłem przodem do pani ,,Zaraz dostaniesz w mordę''. Powiem szczerze, że nie przepadałem za nią.
-Hej Ian.-powiedziała jakby nagle jej na nim zależało, a po chwili przebiegła mnie wzrokiem.
-Czego tu szukasz?-spytałem oschle, a spojrzała na mnie jakby chciała zabić mnie wzrokiem.
-Sprawdzam tylko czy nadal żyjesz i przyszłam w odwiedziny do Iana.-powiedziała, a ten szeroko się uśmiechnął jak na bałwana przystało. Prychnąłem tylko i wymijając ją usiadłem na kanapie w salonie. Dziewczyna po cichu przyszła do mnie i usiadła obok.
-Tak?-spytałem nawet na nią nie zerkając.
-Posłuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzać. Jeśli jeszcze raz zrobisz krzywdę mojej siostrze to..to...-zająkała się a ja z wielkim uśmiechem założyłem ręce na pierś.
-To co? Dasz mi klapsa mamusiu?-spytałem i cicho się zaśmiałem. Widziałem jak się gotuje w środku.
-Zamknij się! Po co w ogóle dawałaś jej nadzieję?! Nie rozumiesz, że przez ciebie cierpi?!-wrzeszczała na mnie i robiła się coraz bardziej czerwona.
-Bo myślałem, że z tego coś będzie! Sama chciałaś jej dobra! Gdybym mógł ci powiedzieć czemu z nią nie jestem... gdyby to było takie łatwe...-powiedziałem coraz bardziej poważniejąc.
-To jest takie łatwe! Po prostu mi powiedz! Co jest tak ważnego, że ją ranisz?!
-Chcesz wiedzieć?! Proszę bardzo!-krzyknąłem i pociągnąłem ją na zewnątrz. Przebiegliśmy szybko przez ulicę i wbiegliśmy do garażu. Na przeciw nas stała cała masa motorów i aut. Złapałem za pilot i wcisnąłem jeden przycisk z boku, a przed nami pojawiła się druga sala. Wiedziałem, że jeśli to zobaczy ze mną koniec...
-M-matko...-wymamrotała na widok całej artylerii. Broni było tu co nie miara, a pod ścianą stało krzesło z dziewczyną na nim. To ta sama, którą miała zabić Joe i zabiła. Była przywiązana do krzesła, a wkoło zastygła już dawno rozlana krew.-Co wy jej zrobiliście!?-wrzeszczała prawie płacząc Vicky.
-Chciałaś wiedzieć czemu nie jestem z Cass to wiesz... Nie mogę, bo skończy jak ona.A i ja i ty tego nie chcemy...-powiedziałem i zamknąłem pomieszczenie, a przed nami pozostał zwykły, prosty garaż.
-Kim wy jesteście?!-krzyczała odchodząc powoli do tyłu.
-Nikim złym...uwierz chcemy dobrze, a zwłaszcza Travis...-od razu ugryzłem się w język.
-Travis też siedzi w tym bagnie?! Moja siostra chodziła przez rok z mordercą?!-zakryłem jej usta dłonią i pchnąłem w stronę domu. Nie miało sensu wydzieranie sie na ulicy o naszym sekrecie. teraz już ten sekret był też i Vicky.
_____________
Od Akwamaryn:Ujawniłam sekret... Buhahaha! Teraz Vicky też w tym siedzi;D