poniedziałek, 27 lutego 2012

[3]-Od kiedy to robisz za męską dziwkę?

 Mark...
Wszedłem do domu i od razu skierowałem się w stronę gabinetu ojca. Nie miałem pojęcia co tym razem Nick narobił, ale gdy szefa się wkurzało nie było żartów. Nawet ja i moi bracia nie mieliśmy taryfy ulgowej, a co dopiero ktoś obcy. Szybkim krokiem wszedłem do pokoju i spojrzałem na ojca. Miał na sobie swoje stare dżinsy i koszulkę. Nie wyglądał jak typowy gangster. Uważał, że nie należy się wyróżniać, a wszystko pójdzie jak po maśle. Dla niego zabijanie ludzi to było takie hop siup.
-Gdzie ty się szwendasz dzieciaku!-wrzeszczał na mnie. Zresztą jak zwykle.
-Mam prawo do swojego życia. Streszczaj się. Śpieszy mi się.-powiedziałem siadając na krześle na kółkach. Ojciec spiorunował mnie wzrokiem, ale jakoś mnie to nie ruszało.
-Ten twój kolega znowu nie chce zapłacić, albo z nim pogadasz, albo mu gardło poderżnę.! Co za bachor... To po prostu jakaś kpina...-mamrotał do siebie. Wstałem i wychodząc zamknąłem za sobą drzwi. To ja zaproponowałem Nicka na naszego dilera. Ojcu był potrzebny, a mu brakowało kasy, a teraz taki cyrki odstawiał. Zdenerwowany wsiadłem na motor i z piskiem opon ruszyłem w stronę centrum handlowego. To tam chłopak rozprowadzał towar.
***
  Przeszedłem koło kolejnego sklepu i nadal nie mogłam znaleźć Nicka. Zapewne szwendał się gdzieś ze swoimi kolegami zamiast pracować. Dopiero gdy przechodziłem koło baru zobaczyłem go. Stał w towarzystwie jakiejś brunetki i bez najmniejszych skrupułów dotykał ją. Cicho prychnąłem i odciągnąłem go od dziewczyny. Spojrzałem na nią z uśmiechem i grzecznie przeprosiłem. Ta wystraszona w pośpiechu się oddaliła.
-Co ty wyrabiasz?! Płoszysz mi klientów.-powiedział chłopak opierając się o ścianę.
-Od kiedy to robisz za męską dziwkę?-spytałem przygniatając go do ściany. Złapałem go za koszulkę i wywlokłem na zewnątrz. Ojciec od małego uczył nas, że nie należy wyrównywać porachunków przy ludziach.
-Puść mnie!-wrzeszczał wściekły chłopak, ale ja tylko kpiąco się uśmiechnąłem.
-Gdzie kasa?-spytałem rzucając nim o kosze na śmieci.
-Nie mam jej!-mówił wystraszony chłopak. Widziałem jak trzęsą mu się ręce i wiedziałem co się święci. Kolejny raz złapałem go za chabety i pociągnąłem w miejsce gdzie nikt nas nie zobaczy.  Jedną ręką przygniotłem go do ściany, a drugą wyjąłem broń z pod kurtki. Przyłożyłem mu ją ostrożnie do głowy.
-Otwieraj oczy!-wrzasnąłem i uderzyłem go w brzuch. Ten przerażony zgiął się w pół po czym otworzył szeroko oczy.- Nie po to ci dawaliśmy trawkę byś sam ja spożywał gnoju! Miałeś ją sprzedawać! Masz coś na swoje usprawiedliwienie?-powiedziałem już ciszej i opuściłem broń.
-Uzależniłem się...-wymamrotał, a ja z uśmiechem na ustach nacisnąłem spust i wystrzeliłem kulę prosto w jego prawą nogę.
-To nie jest usprawiedliwienie. Gdybyś powiedział to szefowi już byś dostał kulkę w łeb...-powiedziałem kucając przy nim. Poklepałem go po twarzy i szeroko się uśmiechnąłem.- Pamiętaj, że za każdy błąd w tej branży się płaci i to nie kaską, a życiem... Nie było mnie tu...-powiedziałem i wycofałem się.Schowałem broń  pod kurtkę i wsiadłem na motor.
   Nim zdążyłem wejść do domu, a zatrzymał mnie Travis. Wyglądał jak by przed chwilą ktoś próbował zabić Vivi, albo jeszcze gorzej. Nie umiał wydusić z siebie ani słowa, więc była tylko jedna rada. Uderzyłem go z prawego sierpowego, a ten momentalnie zaczął gadać. Buzia mu się nie zamykała, ale ja zrozumiałem tylko tą jedną, najważniejszą informację.
-...Cass jest w szpitalu...- odepchnąłem lekko chłopaka i z powrotem wsiadłem na motor. Szybko odpaliłem i ruszyłem w kierunku szpitala. Na liczniku było zaledwie 140/ h. Ta kupa złomu nie chciała jechać szybciej. Przez chwilę zastanowiłem się czemu nie wziąłem Achillesa* przecież to on był moim motorem, a mimo to wziąłem ten szajs Travisa, a on mojego Achillesa. Wcisnąłem ,,gaz do dechy'' i już po chwili stałem przed szpitalem. Wbiegłem do środka i zaczepiłem pierwszą lepszą pielęgniarkę.
-Przepraszam gdzie znajduje się Cassandra...- potrzebowałem chwili by przypomnieć sobie jej nazwisko.-Kelsey.-kobieta wskazała mi pierwsze drzwi na lewo i dopiero wtedy zobaczyłem siedzącą przed salą roztrzęsioną Vivi. Ręce jej drżały, a po policzkach płynęły łzy. Gdzie jest Travis do cholery!Powinien z nią być! Pomyślałem, ale po chwili stwierdziłem, że to nie jest ważne. Powoli wszedłem do sali numer dwadzieścia trzy i spojrzałem na leżącą na łóżku blondynkę. Z ulgą stwierdziłem, że głowę ma całą, bez żadnych bandaży. Co oznaczało, że nie jest z nią tak źle. Przy łóżku stała Vicky. Widać było, że próbuje powstrzymać targające nią emocje.
-Vicky... Vivi jest w całkowitej rozsypce. Powinnaś być z nią...-powiedziałem. Myślałem, że pewnie zaraz na mnie naskoczy z pretensjami, ale ona tylko wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie z Cassie. Usiadłem przy łóżku i spojrzałem na twarz blondynki. Miała tylko kilka zadrapań i siniaków. Przejechałem zewnętrzną stroną dłoni po jej policzku i poczułem jak się porusza. Szybko odsunąłem dłoń i wstałem. Co ja wyrabiałem... Nie jestem normalnym chłopakiem i nie chciałem powtórki z akcji z Elizabeth. Dziewczyna zatrzepotała powiekami i otworzyła szeroko oczy. Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. Próbowała coś powiedzieć,ale sprawiało jej to tak okropny ból, że po chwili zaprzestała prób. Stanąłem naprzeciw jej łóżka i przyjrzałem się jej obrażeniom. Miała  obandażowaną rękę i to wszystko. Na karcie pacjenta wypisane były też inne skutki wypadku, ale nie umiałem ich rozczytać. Nie sądziłem, by dłoń była w opłakanym stanie, bo by jej założyli gips.
-Jak się czujesz?-spytałem i stanąłem pod oknem. Nie chciałem patrzeć jej w oczy. Nie mogłem pozwolić wciągnąć się w to.Po chwili jednak spojrzałem na jej jasną twarz i zamarłem. Patrzała na mnie z uśmiechem. Cieszyła się na mój widok, a to nie tak miało być.-Może lepiej nie mów.-powiedziałem i spojrzałem na zegarek. Dochodziła szesnasta i wiedziałem że zaraz mamy z Ianem jak co dzień dodatkowe zajęcia z samoobrony, ale jakoś nie miałem ochoty stąd iść. Chciałem być jak najbliżej Cassie.

_______
*Achilles to motor należący do Marka.
Od Akwamaryn; Moim zdaniem rozdział jest w miarę dobry. Trochę się dzieje. Nie mam nic więcej do dodania.

środa, 22 lutego 2012

[2] - Cassie! Ruszże się! Jedziemy na przejażdżkę!

Cassie..

  Spojrzałam niepewnie na stojący obok mnie, wielki, lśniący, motor, który przywlekła tu Vivi specjalnie dla mnie. Teraz uśmiechała się promiennie, zachwalając motor i używając zwrotów, których kompletnie nie rozumiałam. Stałam tam, tępo gapiąc się na nią i próbując zrozumieć o czym mówi do mnie siostra.Nienawidziłam  jeździć motorem. A oto teraz mam na niego wsiąść i w dodatku nie ma już odwrotu. Przełknęłam ślinę i nagle poczułam się bardzo słabo. Z twarzy Vivi, która cały czas szczerzyła się do mnie, znikł uśmiech.
  - Wszystko ok? - spytała zaniepokojona.
  Pokiwałam głową.
  - Jak najbardziej. Jest tylko taki mały szczególik, siostrzyczko... Boje się jeździć motorem! Dlaczego mnie nie ostrzegłaś? - wykrzyknęłam spanikowana.
  - Umknęło mi.... - odparła przepraszająco.- Teorie znasz... A w praktyce. Kto by się tam przejmował co będzie w praktyce?!
  Spojrzałam na nią najgroźniejszym spojrzeniem na jaki było mnie stać.
  - Racja! Tylko jakiś debil!
  Vivi zaśmiała się sztucznie i machnęła lekceważąco ręką.
  - Łatwo się jeździ motorem. Prawie tak samo jak.. samochodem! - powiedziała wesoło, ale jednak unikała mojego wzroku. - No już! Wkładamy kask, ochraniacze...
  - Dlaczego ty nie masz ochraniaczy i kasku? - spytałam wskazując na jej głowę.
  - Kochana, ja sobie świetnie poradzę i bez tego! - zaśmiała się po raz kolejny, po czym podeszła do swojego motoru i siadła na niego. - No dziewczyny! Jedziemy! Gotowa, Cass?
   Poczułam się troszkę dotknięta tym pytaniem - sama nie wiem czemu - ale kiwnęłam potakująco głową, wsiadając na swój motor. Vivi i Vicky odpaliły swoje "machiny" i po chwili nie było ich już widać. Tylko raz któraś pokazała się, robiąc szaleńcze obroty w powietrzu. Z bijącym sercem odpaliłam i swój motor i powolutku ruszyłam za nimi.  Gryzłam z nerwów dolną wargę, gdy tylko pojawiał się jakiś zakręt. Niemalże zatrzymywałam motor, słysząc jadącego innego kierowce.
  Wreszcie dojechałam do Vicky i Vivi. O dziwo, nigdzie nie widziałam chłopaków.
  - Wystawili cię? - spytałam z kpiącym uśmieszkiem.
  - No tak. To my tu czekamy na ciebie, żebyś nie zrobiła sobie przed nimi wstydu swoją wolną jazdą,a  ty tak się odwdzięczasz?! - powiedziała z wyrzutem Vivi.
  Poczułam jak robię się czerwona na twarzy i zaraz pożałowałam swoich słów.
  - Wybacz. Powinnam pomyśleć dwa razy zanim coś powiem. - przeprosiłam.
  - Zgadzam się. A nawet trzy razy! - odparła na to Vivi.
  - Dobra, dość dziewczyny. - upomniała nas Vicky.- Nie sądzisz Vivi, ze Travis już za długo czeka?
  Vivi odgarnęła do tyłu czerwone wręcz włosy i kiwnęła głową.
  - Nie moja wina, że ta jedzie 10/h...- burknęła, wsiadając z powrotem na motor. - Będziemy teraz jechać gdzieś tak 60 -70/ h, dasz rade?
  Spojrzałam na nią swoim najokrutniejszym wzrokiem i kiwnęłam głową.
  - Dam.
  Vicky i Vivi wsiadły na motory i odpaliły silniki, patrząc na mnie wyczekująco. Powtórzyłam tą samą czynność i po chwili skręciłyśmy na plac na którym czekali już chłopcy. Zmarszczyłam brwi widząc tylko dwóch- Travisa i najprawdopodobniej Iana. Vivi od razu rzuciła się Travisowi na szyje, całując go. Vicky patrzyła na to sceptycznie, trochę z obrzydzeniem. Ja zaś uśmiechnęłam się promiennie, widząc zakochanych.
  - Poznajcie się. Travis to jest Vicky i Cass. Vicky i Cass to Travis. Ian to Vicky i Cass.. A zresztą! - Vivi machnęła lekceważąco ręką i znów zaczęła całować Travisa.
  Pokręciłam z uśmiechem głową, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam stając twarzą w twarz z najprawdopodobniej Markiem.
  - Cześć. Jestem Mark - powiedział mężczyzna uśmiechając się miło.
  - Jestem Cassie - odparłam, ściskając jego dłoń.
 Chłopak był bardzo przystojny. Ciemno blond włosy opadały mu na piwne oczy... Mogłabym patrzeć cały czas w jego oczy. Uśmiechnęłam się szerzej z uwagą przyglądając nowo poznanemu mężczyźnie.
  Do świata realnego przywróciło mnie chrząknie Vicky, która spoglądała na Marka dość nieufnie.
   Po chwili z jednej z jego kieszeni wydobył się dźwięk. Mężczyzna wyciągnął komórkę, po czym uśmiechał się do nas, przeprosił i oddalił się rozmawiając z kimś. 
  Dalej patrzyłam za nim jak urzeczona, póki Vicky nie obróciła mnie twarzą do siebie.
  - Ziemia do Cass! Kontaktujesz?! - zawołała, machając mi przed oczami dłonią.
  Zamrugałam zdezorientowana, po czym uśmiechnęłam się blado.
  - Tak, tak...
  Jeszcze raz spojrzałam w stronę nieziemskiego chłopaka i ze zdziwieniem stwierdziłam, że oddala się od nas, biorąc motor. Zmarszczyłam brwi, lecz juz po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę mojego motoru.
  - Cassie! Ruszże się! Jedziemy na przejażdżkę! - usłyszałam Vivi.
  - C-co? - spytałam zdezorientowana.
  Vivannie popchnęła mnie w kierunku motoru, sama wsiadając na swój. 
  - Na p-r-z-e-j-a-ż-d-ż-k-e! - przeliterowała, odpalając silnik. - Oczywiście jeśli chcesz...- Spojrzała na mnie znacząco i nie czekając na odpowiedź ruszyła, krzycząc coś do Travisa w rodzaju " Ścigamy się?!" .
  Westchnęłam ciężko i natrafiłam na wzrok Iana. Przyglądał mi się badawczo, jakbym była jakimś niespotykanym podgatunkiem. Zmusiłam się do uśmiechu, pomachałam mu lekko i wsiadłam na motor. Chłopak zrobił to samo, tylko, że on odjechał natychmiast, a ja jeszcze przez chwile zastanawiałam się co zrobić by odpalić silnik. Trudno było mi się na czymkolwiek skupić, oprócz jednej rzeczy - Marka. Wreszcie pokręciłam głową, jakby chcąc wygonić z umysłu jego twarz i stanowczo włączyłam silnik. Po chwili jechałam już za dziewczynami w nieco wolniejszym tempie.
  Vivi ścigała się na całego z Travisem, Vicky robiła różne triki, śmiejąc się przy tym jak dziecko, a Ian... Cóż, szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam gdzie on jest. I nie specjalnie zależało mi na tej informacji. Zaczęłam robić wolne kółeczka, cały czas wspominając nowo poznanego chłopaka. Te oczy, te włosy... Facet doskonały, pomyślałam i zaraz się za to skarciłam. Nie, co ja myślę?! Zachowuje się jak jakaś idiotka... Jeszcze chwila i będę mieć obsesje...
 Pochłonięta myślami nie zauważyłam niedużej górki rozpościerającej się przede mną. Nagle usłyszałam krzyk Vicky i bez namysłu, sądząc, że jadę już tak wolno, że niemal się cofam nacisnęłam "gaz do dechy". Szarpnęło mną i zauważyłam, że jadę prawie 100/h - czyli o wiele za dużo jak na mnie. Krzyknęłam i podskoczyłam wysoko, gdy motor wjechał na górkę. Natychmiast zwiększyła mi się adrenalina, a życie przeleciało mi przed oczami. Poczułam uderzenie i mrowienie w nodze, a po chwili zrobiło mi się strasznie słabo. Szarpnęło mną i jeszcze raz w coś uderzyłam. Syknęłam z bólu, gdy coś ciężkiego spadło mi na łydkę. A potem usłyszałam krzyk Vicky - następnie zapadła ciemność... 
___________________________
Od Boddie:Drugi rozdział z perspektywy Cassie :D I pierwszy mojego autorstwa, więc mam nadzieje, że się Wam spodoba ; P Myślę, że wyszedł dość nieźle, ale na pewno dałoby się go ulepszyć. Ale czekam na wasze opinie :)

sobota, 18 lutego 2012

[1]-Tak! Masz tu się zjawić i to zaraz! Mamy kłopoty z naszym dilerem!

 Mark...

Usiadłem na kanapie i złapałem za pilot. Zaraz miał zacząć się finałowy mecz, a ojciec nie dawał nam spokoju. Wziąłem do dłoni piwo, ale nim zdążyłem upić łyk ktoś mi je zabrał. Spojrzałem wściekły na Travisa,a ten tylko arogancko się uśmiechnął.
-Zapomniałeś? Zaraz jedziemy na plac.-powiedział mój brat i odstawił piwo na stolik. Podniosłem się zirytowany gdy do pokoju wbiegł Ian z wielkim bananem na ustach. Spojrzeliśmy z Travem na niego jak na wariata.
-Co ci jest?-spytałem siadając z powrotem na kanapę.
-Nie wiecie jaką laskę widziałem dzisiaj w sklepie motoryzacyjnym. Jezu... nie mogłem się na nią napatrzeć.-powiedział podekscytowany chłopak, a Travis machnął ręką. Od kiedy spotykał się z Vivi nie mówił o nikim innym. Było to trochę wkurzające, ale co poradzić na miłość?
-Oj dajcie spokój! Chodźcie! Jedziemy na ten plac! Umówiłem się z Vivannie.-powiedział z uśmiechem chłopak, a ja wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z Ianem. Nie chętnie wstałem i zarzuciłem na siebie swoją skórzana kurtkę.
***
Docisnąłem gaz i wyprzedziłem chłopaków. Szybka jazda to to co uwielbiałem. Nie mieli szans mnie dogonić. Odchyliłem się do tyłu stając na jednym kole po czym z piskiem opon zahamowałem.Zaraz po mnie przyjechał Ian i Travis. Wstałem z motoru i podszedłem do wielkiego magazynu. Nagle drzwi się uchyliły i zza nich wyjrzała Joe. Uśmiechnęła się do mnie i pokazała mi piwo które trzymała w dłoni. Spojrzałam jej głęboko w oczy i stwierdziłem, że jest doszczętnie upita. W ogóle nie kontaktowała, a głowa chwiała się jej na wszystkie strony. W tym samym momencie drzwi się odchyliły bardziej i dziewczyna upadła mi na ręce. Westchnąłem cicho i wziąłem ją na ręce.
-Zaraz wracam. Położę ją w magazynie na sianie.-powiedziałem do braci i wszedłem do środka. Strasznie tu śmierdziało, ale byłem do tego przyzwyczajony. Zresztą nie byłem pewien czy to nie od Joe. Gdy kładłem ją na sianie usłyszałem głośny pisk opon i odgłos gaszonego silnika motoru. Zapewne Vivi przyjechała, ale chyba było ich więcej. Wróciłem do braci i ujrzałem dodatkowe trzy motory. Widząc na nich same dziewczyny uśmiechnąłem się do siebie. Vivi poznałem od razu. Tych jej czerwonych włosów nie sposób było zapomnieć no i tych wesołych oczu.  Ściskała właśnie Travisa. Przyjrzałem się pozostałej dwójki. Brunetka patrzała sceptycznie na  Vivannie jak by bała się o jej życie, a blondynka szeroko się uśmiechała widząc zakochanych. Podszedłem bliżej i wyciągnąłem dłoń do blondynki.
-Cześć. Jestem Mark.-powiedziałem z uśmiecham i uścisnąłem jej delikatną dłoń. Dziewczyna była zniewalająco piękna. Jej oczy lśniły, a włosy spięte w kucyk powiewały na wietrze.
-Jestem Cassie.-powiedziała i spojrzała na siostrę. Zerknąłem w tę samą stronę i się przeraziłem. Dziewczyna patrzała na mnie jak by chciała mnie zabić.
- To jest Cassie, a to Vicky.-powiedziała Vivi wskazując na towarzyszki. Ja jednak cały czas wpatrywałem się w piękną blondynkę przede mną i zapewne wyglądałem jak głupek. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że Ian patrzy na Vicky i coś szepcze do Trava. Nagle rozległ się głośny dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i dając chłopakom znak wycofałem się.
-Tak?-odebrałem, a po chwili rozległ się w słuchawce głos szefa czyli innymi słowy ojca
-Mark gdzie ty jesteś do jasnej cholery!-wrzeszczał do słuchawki. Westchnąłem cicho i sztucznie uśmiechnąłem się do dziewczyn które patrzały na mnie z zdziwieniem. Byłem niezłym aktorem i wiedziałem, ze je przekonałem, bo już po chwili ochoczo rozmawiały.
-Na... Nie ważne. To coś pilnego?-spytałem.
-Tak! Masz tu się zjawić i to zaraz! Mamy kłopoty z naszym dilerem!-wziąłem głęboki oddech i szybko odpowiadając ,,Zaraz będę'' rozłączyłem się.
-Chłopaki muszę lecieć... Ojciec chcę żebym mu w czymś pomógł.-powiedziałem wsiadając na motor.
-Dobra.-powiedział Ian i puścił mi oczko na znak że rozumie. Travis był zbyt zajęty Vivi, by cokolwiek do niego docierało.
-Zajmijcie się Joe. Leży na sianie.-powiedziałem i z piskiem opon odjechałem.

________
Od Akwamaryn: To pierwszy mój blog który prowadzę z Boddie i mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. Powiem szczerze, że nie wiem o czym do końca będzie to blog, ale nie pierwszy raz. Na pewno coś wymyślimy i będzie się działo. Następny rozdział napisze dla was Boddie;)
Od Boddie: Ja również mam nadzieje, że ta współpraca będzie owocna :) To mój pierwszy taki blog grupowy i mam nadzieje, że blog będzie udany :) Co by tu jeszcze napisać... Aha, następny rozdział będzie pisany z perspektywy Cassie i najprawdopodobniej pojawi się w środę [  22.02 ]
Informacja:  Jeśli ktoś chciał by być informowany o nowych rozdziałach prosiłabym o podanie numeru gg pod rozdziałem;) Informację będzie rozsyłać wam Akwamaryn.